Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Dziasiek z miasteczka Wilga. Mam przejechane 27402.93 kilometrów w tym 258.80 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.05 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl


Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Dziasiek.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

Wypad pow.100

Dystans całkowity:11598.00 km (w terenie 93.00 km; 0.80%)
Czas w ruchu:583:13
Średnia prędkość:19.89 km/h
Maksymalna prędkość:66.30 km/h
Suma podjazdów:10796 m
Suma kalorii:11421 kcal
Liczba aktywności:85
Średnio na aktywność:136.45 km i 6h 51m
Więcej statystyk
  • DST 115.77km
  • Czas 05:42
  • VAVG 20.31km/h
  • VMAX 47.76km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • Sprzęt Rosynant
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dalej trasy zlotowe.

Niedziela, 18 czerwca 2017 · dodano: 18.06.2017 | Komentarze 0

Tym razem z Tehenem i jego kolegą na pionowcu. Bardzo sympatyczna wycieczka trasą sobotnią i jeszcze trochę.


Pojechaliśmy Wilga - Garwolin - Miętne - Osieck - Tabor. Tu się pożegnaliśmy. koledzy mieli jeszcze ambitne plany, ciekawe jak im poszło?
Ja wróciłem do Wilgi przez Całowanie, Sobienie Jeziory, Wólkę Gruszczyńską. Zajrzałem na chwilę w moje ulubione miejsce nad Wisłą.


Jacek, Karol dzięki za bardzo fajne towarzystwo. Dużo przyjemniej jeździ się w sympatycznym towarzystwie niż samemu.


  • DST 111.23km
  • Czas 05:55
  • VAVG 18.80km/h
  • VMAX 47.30km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • Sprzęt Rosynant
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trasa zlotowa sobotnia...

Wtorek, 13 czerwca 2017 · dodano: 16.06.2017 | Komentarze 0

...zweryfikowana. Pojechaliśmy razem z Lechem po całej trasie i jeszcze trochę. Szczegółów nie ma,żeby za dużo nie zdradzić.

  • DST 128.64km
  • Czas 06:09
  • VAVG 20.92km/h
  • VMAX 37.70km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Sprzęt Rosynant
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dęblin lewą stroną Wisły

Niedziela, 11 czerwca 2017 · dodano: 11.06.2017 | Komentarze 1



Najpierw ( po 24 km) wsiedliśmy z Rosynantem na prom i przepłynęliśmy na lewy brzeg Wisły. Potem unikając głównych dróg przedarliśmy się do Kozienic. No musi tam być ktoś dobry od dotacji unijnych. Takie Centrum Kultury robi wrażenie.


Dalej bocznymi drogami w kierunku Dęblina. Taki znak można zobaczyć tylko na Mazowszu. Śmiej się cała Polsko, jak ja się śmiałem...


Żeby nie było! Ten niebezpieczny punkt jest dokładnie widoczny na końcu drogi!
Śmiejąc się cały czas o mało nie przegapiłem punktu widokowego w Kępkach. No cóż, jakie Kępki, takie punkty widokowe.


W końcu dopadliśmy drogę "48" i po 12 km przekroczyliśmy Wisłę z powrotem na prawy, jedynie słuszny, brzeg. To Dęblin. Obiadek u Agnieszki. Szczerze polecam. Rosynant ma odrębne zdanie, bo jakiś bachor chciał go koniecznie  pozbawić ślicznej chorągiewki.
Powrót najpiękniejszą ścieżką rowerową, jaką jeździliśmy do tej pory. Kto będzie na Zlocie w czwartek, ten się przekona.


I dalej najkrótszą drogą ( 801) do domu.
Generalnie był to wyjazd w celu sprawdzenia trasy zlotowej. Trochę długa, ale tak pojedziemy. W czwartek, pierwszy dzień zlotu.



  • DST 124.72km
  • Czas 06:23
  • VAVG 19.54km/h
  • VMAX 46.00km/h
  • Temperatura 23.0°C
  • Sprzęt Rosynant
  • Aktywność Jazda na rowerze

Warszawka znowu

Czwartek, 18 maja 2017 · dodano: 21.05.2017 | Komentarze 0

Jeśli trzeba znowu do Warszawki, to już lepiej rowerem, bo przyjemne z pożytecznym. Ale najpierw trzeba eksmitować pasażerów na gapę:


Dziś próbuję inną drogą, żeby mi się nie znudziło. Okazuje się, że trochę dalej, ale ciekawiej. I prom po drodze. Już działa.


W taką pogodę jechać do miasta, to masochizm. Ale jeszcze gorzej byłoby samochodem. Tu macie niekończący się korek na
Al. Wilanowskiej.
A ja mam pustą ścieżkę....


Wracam przez Powsin. Najpopularniejszą drogą rowerową południowej Warszawy: Wilanów - Powsin.


Mam dosyć upału, więc tym razem prosto do domu.


  • DST 150.90km
  • Czas 08:26
  • VAVG 17.89km/h
  • VMAX 48.20km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • Sprzęt Rosynant
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pod Pałac

Sobota, 13 maja 2017 · dodano: 14.05.2017 | Komentarze 3


Umówiłem się ze znajomym pod Pałacem Kultury, więc od rana w drogę. W Górze Kalwarii sprawdzam, czy jeszcze stoi?


Najkrótszą drogą, przez Konstancin, Wilanów i drogą królewską do Centrum - jakieś 3 godzinki i już.


W drodze powrotnej trafiam przypadkiem na dziwne zjawisko: latające rowery? Zobaczcie sami:
      
       

Okazało się, że to impreza Airbike:



Dalej przez Kabaty, Powsin docieram do Zalesia, gdzie rozmowy z Rodzinką prawie do nocy i bardzo późny powrót.



  • DST 135.42km
  • Czas 07:46
  • VAVG 17.44km/h
  • VMAX 52.57km/h
  • Temperatura 8.0°C
  • Sprzęt Rosynant
  • Aktywność Jazda na rowerze

Majówka, dzień 5 - na pn. wschód

Niedziela, 30 kwietnia 2017 · dodano: 09.05.2017 | Komentarze 0

Dziś Niedziela. Lechu wyjeżdża z gościnnych Aten pierwszy, spieszy się do kościoła w Gibach. My z Piotrem dojeżdżamy do niego po godzinie z hakiem. Dalej jedziemy razem w kierunku litewskiej granicy. Poranek jest chłodny, ale pomaga nam silny zachodni wiatr.


Wkrótce robimy sobie focię na granicy:


Tak. Zgadliście, jedziemy na Litwę!
Tu dramatyczny litewski krajobraz sfotografowany przez Piotra:


Kierujemy się na Łoździeje,  potem na wschód na Sereje i na północ, na Metele. Jedziemy szybko mimo chłodu i ciekawie rozglądamy się po litewskim krajobrazie. Natrafiamy na częsty później widok starych  drewnianych zagród.


W Metelskim Parku Narodowym Lechu próbuje swoich sił na starym litewskim dębie:


Zabieramy Wyrwidęba w dalszą drogę i nad jeziorem trafiamy na nowoczesną wieżę obserwacyjną, która na prawdę robi wrażenie:



Chwilę później podziwiamy z niej widoki kosztem kilkominutowej wspinaczki.
Dalej kierujemy się na północ. Tutaj jedziemy przez piękny litewski krajobraz jeszcze trzej:


Ale wkrótce, zupełnie nagle w tylnym kole Piotra pęka obręcz. Boczna ścianka obręczy przetarta częstym hamowaniem po prostu nie wytrzymuje nacisku mocno napompowanej dętki i rozchodzi się na zewnątrz, na odcinku kilku centymetrów. Naturalnie koło blokuje się o hamulec. Na szczęście na płaskiej drodze, przy małej prędkości. Wypadku nie ma, ale Piotr dalej nie pojedzie. Nikt nie wozi ze sobą zapasowego koła.
Sytuacja jest dość dramatyczna. Z głów nam dymi, tak myślimy, co robić?
Decydujemy poprosić Agę, żeby przyjechała te 100 km z Aten samochodem i zabrała do siebie Piotra z rowerem. To oznacza dla niego koniec wycieczki. Ale nic lepszego nie przychodzi nam do głowy. Ze spuszczonymi głowami żegnamy się z Piotrem zostawiając go na przystanku umówionego z Agnieszką, a sami z Lechem ruszamy w dalszą drogę. Nocleg mamy zaklepany na kempingu w Birksztanach, to jeszcze kawałek drogi.
Jedziemy na skróty lokalną drogą i szybko przekonujemy się co to jest litewska żwirówka.
Po drodze cały czas myślimy i rozmawiamy o Piotrze. Nie wiem komu z nas wpadł ten pomysł, ale wydaje się na tyle dobry, że dzwonimy zaraz do Piotra. Proponujemy, żeby zamiast wracać do Polski, poprosił Agę o podrzucenie do Trok, na miejsce naszego następnego noclegu. Bo gdzie, jak gdzie, ale w Wilnie - 30 km od Trok - takie koło powinien kupić. Dziś niedziela, ale jutro...
I tak się stało. Wieczorem dostaliśmy potwierdzenie, że Piotr jest w Trokach w pensjonacie przemiłej pani Krysi. A następnego dnia rano mąż Agi potwierdził, że szczęśliwie, choć późno w nocy wróciła z nieplanowanej wycieczki na Litwę.
Dzięki Agnieszka, uratowałaś Piotrowi wycieczkę.

My z Lechem, tymczasem dojechaliśmy na nocleg do Birksztan ciesząc się po drodze ze spotkania z Niemnem.









  • DST 119.20km
  • Czas 06:12
  • VAVG 19.23km/h
  • VMAX 47.76km/h
  • Temperatura 9.0°C
  • Sprzęt Rosynant
  • Aktywność Jazda na rowerze

Majówka, dzień 4 - na wschód

Sobota, 29 kwietnia 2017 · dodano: 08.05.2017 | Komentarze 1

Jako się rzekło, spaliśmy ostatnio dużo. Bo lało. Trzech facetów w bardzo dobrych humorach i żadnej kobiety na małej powierzchni kilkuosobowego jachtu. Potraficie to sobie wyobrazić? Nie potraficie.
Wnętrze szybko wyglądało jakbyśmy dopiero co przepłynęli Horn w największym ze sztormów, a nie spokojnie cumowali za falochronami w giżyckiej Ekomarinie.
   
 

Wczoraj tylko raz wyszliśmy na miasto po zakupy, ale deszcz zniechęcał do czegokolwiek więcej. Za to dziś od rana, mimo pochmurnej jeszcze i niepewnej pogody, szybko doprowadziliśmy siebie i nasz jacht do porządku i w drogę.
W Wydminach trafiamy na dymiący pojazd przed sklepem. Szybko ustawiamy się w małej kolejce i kupujemy pyszne kaszanki z prywatnej masarni. Miła pani podgrzewa nam jeszcze raz, żebyśmy mieli na pewno gorące.
    

Następny większy postój w Olecku. Tutaj mały posiłek w barze "Koala"

Po drodze, w małej wiosce Wieliczki natrafiamy na ponad 350 letni kościółek modrzewiowy o ciekawej historii.





W Dowspudzie znajdujemy wielki bunkier z II wojny światowej, który miejscowy przedsiębiorca przerabia na restaurację. Z mieszanymi uczuciami i podziwem dla inicjatywy dajemy się oprowadzić po podziemnej, starej części bunkra.
Jednak kibicujemy przedsięwzięciu. To jest z gatunku "zamiany czołgu na kwietnik".


Jedziemy szybko, z wiatrem, wypoczęci, więc wcześnie po południu spotykamy się z następnymi gospodarzami w Dowspudzie. Oglądamy tam ruiny pałacu Paca. To ten z powiedzenia "wart Pac pałaca, a pałac Paca..."


Jest zimno, więc dość łatwo dajemy się przekonać do przejażdżki samochodem w urokliwe miejsce w pobliskim lesie.
Kapliczka nad Rospudą jest lokalnym miejscem kultu znanym jako "Święte Miejsce".   Lechu z Babą Jagą w Świętym Miejscu.
A tu skorzystaliśmy z okazji, że ma kto nam zrobić zdjęcie.

Jeszcze 30 km bez sakw, które pojechały samochodem i grzejemy zmarznięte cielska na prawdziwym "przypiecku" w starej suwalskiej chałupie zamienionej na letnisko przez moją kuzynkę i jej rodzinę.

Tutaj nakarmieni i wykąpani rozgrzejemy się dokładnie w towarzystwie między innymi - miejscowego gospodarza.
No a jak nie, jak tak?


A gdzie to wszystko?  W najprawdziwszych Atenach!








  • DST 165.30km
  • Czas 09:39
  • VAVG 17.13km/h
  • VMAX 49.19km/h
  • Temperatura 11.0°C
  • Sprzęt Rosynant
  • Aktywność Jazda na rowerze

Majówka, dzień 3 - na wschód

Czwartek, 27 kwietnia 2017 · dodano: 07.05.2017 | Komentarze 2








Od dziś jedziemy już we trzech:

( foto Tajo )

Dziś drogę zaczynamy od zwiedzenia zamku w Ostródzie. Nie zrobił na nas większego wrażenia.


Dalej kierujemy się na Dobre Miasto. I jedziemy, bo to daleko...
    

Kilkanaście km przed Dobrym Miastem znaki o zamkniętej dalszej drodze i długi objazd. Nie z nami takie numery. Ryzykujemy i jedziemy dalej. Do czasu:

Okazało się, że bobry zbudowały obok drogi żeremia i tak skutecznie ją podtopiły, że się zarwała na długości kilkudziesięciu metrów.

Ciężko było, ale jak nie my, to kto?


 W nagrodę w nieodległym Dobrym Mieście - pizza!


Dalej przez Jeziorany, Lutry kierujemy się w stronę Giżycka, gdzie mamy umówiony przez warmshowers nocleg.
....więc jedziemy, bo to daleko...


Dłuższy postój robimy dopiero w Reszlu, żeby zwiedzić tutejszy zamek krzyżacki:
        
      

Ruszamy w dalszą drogę:
  ...żeby po paru kilometrach dojechać do Bazyliki w Świętej Lipce:


Przepiękny barokowy kościół wymaga czasu na dokładne zwiedzenie, my tylko zajrzeliśmy do środka, żeby zobaczyć organy:


I wkrótce pędziliśmy dalej wjeżdżając na moje ukochane Mazury:


Już o zmroku dotarliśmy na miejsce noclegu:
  Tym razem był to jeden z jachtów właściciela firmy czarterowej, który sam będąc zapalonym rowerzystą, udostępnił nam jako lokum, w ramach darmowej wymiany noclegów przez organizację WarmShowers.org.

Więc tę noc spędzimy na wodzie! Na dużym, prawdziwym jachcie! Cieszycie się? Bo ja tak.

Tym razem prognoza na dzień jutrzejszy nie pozostawia żadnych wątpliwości. Będzie lało!
Więc telefon do właściciela jachtu: - tak, oczywiście, możemy zostać jeszcze jedną noc. Na tym jachcie, albo na innym, bo pojutrze zaczyna się żeglarski sezon - długi, majowy weekend. Jachty muszą być przygotowane dla pierwszych gości.
Jeszcze telefon do Agi, gospodyni naszego następnego noclegu, o spóźnieniu o jedną dobę i możemy myśleć o spaniu.
W Giżycku śpimy noc, dzień i noc. A co? Należy nam się!







  • DST 129.80km
  • Czas 07:20
  • VAVG 17.70km/h
  • VMAX 53.90km/h
  • Temperatura 7.0°C
  • Sprzęt Rosynant
  • Aktywność Jazda na rowerze

Majówka, dzień 2 - na północ.

Środa, 26 kwietnia 2017 · dodano: 07.05.2017 | Komentarze 0

Dziś nie pada, ale strasznie zimno. Ruszamy raniutko, bo nasi gospodarze wcześnie wychodzą do pracy. Krótkie, serdeczne podziękowania, pożegnanie i w drogę. Wcześnie - wyjeżdżamy z pustego miasta.


Jedziemy, bo mamy daleko...


Za Konopkami przy drodze dziwna wieża obwieszona antenami:


W Mławie ratujemy się od zimna gorącą kawą i wielkimi ciastkami:


W Działdowie znajdujemy Interaktywne Muzeum Zakonu Krzyżackiego. Mamy tam sporo zabawy. Polecamy każdemu, ale dzieciom najbardziej.


Rycerz zakonny Lech Poziomy Wielki:


Za ujawnienie jego prawdziwego ego, zemścił się na autorze srogo:


Dla naszych pań  też znaleźliśmy prezent. A może Wam się przyda?


Po wielce pouczającej wizycie w muzeum, przejeżdżamy przez Działdowski rynek, gdzie dwa najważniejsze budynki w mieście sąsiadują ze sobą:


Teraz jesteśmy mimo zimna, w tak bojowych nastrojach, że ruszamy na Grunwald! Jedziemy, bo to daleko...


Pola Grunwaldu osiągamy już prawie wieczorem. Zwiedzamy miejsca przygotowane do obchodów rocznic i rekonstrukcji Bitwy:




Machina bojowa. Słabo wtedy budowano, bo przetrwała tylko jedna...


Już o zmroku dojeżdżamy do Ostródy, gdzie w restauracji Kresowa spotykamy się z Piotrem i po wspólnej kolacji  kierujemy się na nocleg do gospodarzy, którzy w zastępstwie kolegi, zgodzili się udzielić nam gościny. Znów bardzo sympatyczny wieczór przy piwie i rozmowie o rowerowych włóczęgach, o rowerowych kłopotach i radościach. A gorący prysznic po takim zimnym dniu, to czysta przyjemność. Warmshowers rule!







  • DST 171.15km
  • Czas 09:23
  • VAVG 18.24km/h
  • VMAX 53.56km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • Sprzęt Rosynant
  • Aktywność Jazda na rowerze

Majówka, dzień 1 - na północ.

Wtorek, 25 kwietnia 2017 · dodano: 07.05.2017 | Komentarze 0

Piotr zaprosił Leszka i mnie na atrakcyjną wycieczkę. Mieliśmy jechać jeszcze z dwoma kolegami Piotra, ale różnice w terminach urlopowych rozdzieliły ten zespół na dwie grupy - naszą, trzyosobową na poziomkach i dwuosobową pionowców.
Cel wyprawy był Wielki i Ambitny, gdy tymczasem fatalne prognozy pogody o mało nie spowodowały zaniechania całego przedsięwzięcia.
Ostatecznie zdecydowaliśmy, że jedziemy wbrew prognozie. Najwyżej zrezygnujemy z planowanego Celu.

Ruszam z Wilgi raniutko i o 11.oo jedziemy, już razem z Lechem  z Warszawy na północ, na spotkanie z Piotrem, umówione w Ostródzie. Omijamy rozkopaną trasę wylotową na Nieporęt, i przez Rembertów, Zielonkę docieramy obok Zalewu Zegrzyńskiego  do zapory w Dębem...


Jak widać, pogoda nie taka zła.
Szybko dojeżdżamy do Chrcynnego, gdzie tablica reklamowa firmy SkyDive Warszawa przywołuje   wspomnienia szaleństwa, jakie Moja Kochana Rodzinka i Przyjaciele zafundowali mi na 60 -te urodziny....


Hej, łezka się w oku kręci, co człowiek wyprawiał za młodu...

Ale my z Lechem  jedziemy tymczasem dalej,  przez Nasielsk, Gąsocin do Ciechanowa. Tam mamy pierwszy nocleg umówiony przez organizację WarmShowers. To nasze pierwsze spotkanie z tą fantastyczną ideą. Jedziemy pełni obaw, jak to będzie, do mieszkania pary młodych rowerzystów w nowoczesnym bloku blisko centrum Ciechanowa.
Obawy niewczesne. Nasi gospodarze okazują się przemiłymi pasjonatami rowerowania, do tego zajmują się rowerami zawodowo.
W korzystaniu z noclegów "warmshowers" mają duże doświadczenie zagraniczne, którym chętnie się z nami, nowicjuszami dzielą.
Wieczór kończy się wspólnym spacerem po mieście, wspólną ogromną pizzą i nocnymi próbami jazdy na naszych poziomkach.
Oczywiście, nawracaliśmy ich ze wszystkich sił na jedynie słuszny sposób rowerowania. Być może spotkamy się na tegorocznym zlocie poziomek w Wildze.