Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Dziasiek z miasteczka Wilga. Mam przejechane 27402.93 kilometrów w tym 258.80 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.05 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl


Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Dziasiek.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2015

Dystans całkowity:744.93 km (w terenie 41.50 km; 5.57%)
Czas w ruchu:36:10
Średnia prędkość:20.60 km/h
Maksymalna prędkość:57.80 km/h
Liczba aktywności:7
Średnio na aktywność:106.42 km i 5h 10m
Więcej statystyk
  • DST 96.90km
  • Czas 04:39
  • VAVG 20.84km/h
  • VMAX 38.90km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • Sprzęt Rosynant
  • Aktywność Jazda na rowerze

Powrót ze szkutni

Niedziela, 31 maja 2015 · dodano: 01.06.2015 | Komentarze 1

Cała niedziela na szkutniczych zabawach w fajnej rodzinnej atmosferze i wieczorem z powrotem do domku. A łódka powoli nabiera dawnej świetności.

Chyba lubię jeździć nocą. Bardzo dużo ma to zalet. Np. zobaczcie: -tak wygląda główna ulica Góry Kalwarii, najbardziej zakorkowanego miasta południowego Mazowsza, w niedzielę o godz. 23.30.
Kategoria Rodzinny


  • DST 86.60km
  • Czas 04:05
  • VAVG 21.21km/h
  • VMAX 40.20km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Sprzęt Rosynant
  • Aktywność Jazda na rowerze

Szkutnictwo...

Sobota, 30 maja 2015 · dodano: 01.06.2015 | Komentarze 1

...to bardzo piękne hobby. Tylko co ma wspólnego z rowerem?  Ano ma. Najstarszy remontuje naszą starą łódkę dla Wnucząt. Ja mu pomagam. I trzeba do tej łódki dojechać. A to już świetny pretekst...
Przez Górę Kalwarię, Tarczyn, Żelechów, Kuklówkę  - uzbierało się prawie 90 km.

Jadę wieczorem, i na zachód, więc takie mam widoki po drodze. 
Kategoria Rodzinny


  • DST 48.20km
  • Teren 16.50km
  • Czas 03:05
  • VAVG 15.63km/h
  • VMAX 40.40km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • Sprzęt Rosynant
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rajd na orientację

Sobota, 23 maja 2015 · dodano: 30.05.2015 | Komentarze 2

Za namową Najmłodszego i jego Żony wziąłem udział w Rajdzie na Orientację "Leśne Dukty, Lipka 2015". Najpierw zmieniłem opony. Teraz dzielny Rosynant to prawdziwe enduro.
Przyjechaliśmy na miejsce 2 godz. przed startem, rozpakowaliśmy sprzęt i załatwiliśmy formalności startowe.Na zdjęciu najmłodsza zawodniczka dopuszczona oficjalnie do rajdu ! 

Dostaliśmy mapę, nr startowe i śliczną tubanę

Teraz już czas na start...

Godzina 12.oo - ruszamy i my:


Mamy do znalezienia 10 punktów kontrolnych, limit czasu 6 godzin i do przejechania ok. 50 km. Dzięki głównemu nawigatorowi - Kubie, i dzielności całego zespołu - udało nam się dotrzeć do ośmiu PK. To niektóre z nich:

Czasem trzeba było odpocząć, czasem podejść pod górę. Oprócz lasów mijaliśmy piękne pola.

Bardzo uważaliśmy, żeby nie spóźnić się na metę, gdyż groziło to punktami karnymi.

W komplecie na mecie:

Potem było ognisko, kiełbaski, pyszny obiad i nagrody dla zwycięzców:




Ostatecznie zajęliśmy 21 miejsce na 26 startujących drużyn. Jak na start w leśnym rajdzie z dziesięciomiesięczną zawodniczką i dziadkiem na rowerze poziomym - oceniamy ten wynik bardzo wysoko. Tym bardziej, że wyjechaliśmy także z nagrodami za udział.
Mapa pokazuje naszą trasę i punkty kontrolne, które zaliczyliśmy.


Wyjechaliśmy bardzo zadowoleni, tylko trochę zmęczeni, żegnani przez piękną tęczę, z obietnicą, że wrócimy tu za rok


Więcej zdjęć z bardzo dobrze zorganizowanej imprezy można zobaczyć tutaj.
Kategoria Impreza


  • DST 124.34km
  • Czas 05:36
  • VAVG 22.20km/h
  • VMAX 45.80km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Sprzęt Rosynant
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do pracy. 124 km.

Sobota, 16 maja 2015 · dodano: 17.05.2015 | Komentarze 3

    Pozazdrościłem kolegom, którzy jeżdżą do pracy rowerem. Ja pracuję w domu. Ale czasem muszę podjechać służbowo do Warszawy. Każdy pretekst jest dobry, żeby siebie namówić na rowerową wycieczkę, więc zakładamy służbowy proporczyk...
W Górze Kalwarii most przez Wisłę pokazuje optymistyczną temperaturę:

Podjazd do ronda w Górze zawsze omijam stromą drogą za Klasztorem. Niestety piechotą:

Dalej ulubioną trasą wzdłuż wału wiślanego przez Dębówkę, Obory, Konstancin, Wilanów i Mokotów do "Mordoru", jak pieszczotliwie nazywają młodzi rowerzyści Służewiec.

Drogę powrotną postanowiłem urozmaicić przekroczeniem Wisły przeprawą promową Gassy - Karczew. Prom kursuje tam od 2 lat i ma co robić. To strzał w dziesiątkę. Przy promie z dużą radością zauważam zacumowane łodzie wiślane zbudowane i używane przez "Wisłomaniaków" z Warszawy.

Prom już po nas płynie:

Krótka przyjemność, ale przyjemność:

Dalej z pewną obawą kieruję się na 801-kę. Okazuje się, że niepotrzebnie się bałem. Ruch spory, jest sobotnie popołudnie, ale wygodne pobocze i odcinki bez zakrętów szybko prowadzą do domu.
Jeszcze po drodze bar przy stacji benzynowej. Cena benzyny - 4,85 -mnie nie rusza.Taniej wychodzą dwa pyszne gołąbki.
  Okazuje się, że to co zawsze robiłem samochodem, można na rowerze i to z dużo większą satysfakcją.
Kategoria Wypad pow.100


  • DST 96.00km
  • Teren 9.50km
  • Czas 04:33
  • VAVG 21.10km/h
  • VMAX 34.80km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • Sprzęt Rosynant
  • Aktywność Jazda na rowerze

Frącki - Augustów

Poniedziałek, 11 maja 2015 · dodano: 13.05.2015 | Komentarze 2

Dookoła Polski dzień drugi. Wyjeżdżam z Aten o 10.oo. Przez Danowskie, Tobołowo, dookoła jez. Blizne i Tobołowskie dojeżdżam do drogi DK16  w Macharcach i skręcam na Wilno, by po godzinie osiągnąć Frącki.Jezioro Blizne w letniskowej wiosce Danowskie. Frącki to wieś nad Czarną Hańczą nastawiona głownie na turystów i kajakarzy.                                                                                                                         Stąd skręcam w prawo w kierunku puszczy Augustowskiej. Następnie trasa będzie prowadzić przez Okółek, Dworczysko do Mikaszówki. W Dworczysku stał dwór, w którym, w/g legendy ukrywał się Władysłąw Jagiełło, gdy podczas polowania Krzyżacy chcieli go porwać. Teraz czeka mnie kilkanaście kilometrów nie bardzo lubianej leśnej drogi.    Za położoną w samym środku lasu wioską Okółek spotykam pomnik upamiętniający żołnierzy AK walczących w tym miejscu z Niemcami w 1943 roku.   Za Dworczyskiem droga przekracza Czarną Hańczę. Przy mostku dwa pola postojowe dla kajakarzy.                        Wkrótce po przekroczeniu rzeki trafiam na puszczańskie skrzyżowania dróg. I za chwilę następne. Trzeba mieć orientację.            Po chwili niepewności okazuje się, że dalsza droga wypada "szlakiem papieskim" .Dobrze oznakowana droga, to część trasy rowerowej z Wigier do Ełku wyznaczonej w odpowiedzi na prośbę Papieża: "Pilnujcie mi tych szlaków..."                           Teraz już Mikaszówka i  wjeżdżam na drogę asfaltową prowadzącą wzdłuż kanału Augustowskiego                                         Mikaszówka to duża i znana letniskowa wioska na skrzyżowaniu wielu szlaków. Kajakowych, pieszych i rowerowych.   Na zdjęciach: centrum Mikaszówki z kamieniem upamiętniającym pobyt Papieża, w tle drewniany kościółek pod wezw. Magdy Magdaleny z 1907 roku, śluza Mikaszówka, skrzyżowanie szlaków.                  Dalej jadę przez wieś Płaska, Suchą Rzeczkę w kierunku Augustowa. Po drodze oglądam śluzy na kan. Augustowskim. Mijane po kolei to: Mikaszówka, Perkuć, Paniewo, Gorczyca, Swoboda i Przewięź. Kanał Augustowski z 18 śluzami i 102 km długości to inżynieryjny majstersztyk z lat 30-tych XIX wieku. Został zbudowany w/g projektu Ignacego Prądzyńskiego i łączy białoruski dziś Niemen z Biebrzą. Bardzo prosty i skuteczny system zamykania bram - śluza Paniewo.                                                                                                                                        Sucha Rzeczka powoduje wspomnienia z wczesnego dzieciństwa. To tu, nad Serwami byłem na jednym z pierwszych obozów harcerskich. Było to bardzo dawno. Łza się w oku kręci...                        Do Augustowa żabi skok. Żeby ominąć ruchliwą DK16 wjeżdżam na szlak rowerowy R11. I co się okazuje? Dalej to :  Można powiększyć i poczytać :-))                                                                                                                                                                       Dalej ulicą Turystyczną wjeżdżam do Augustowa. Ponieważ jestem tu często i ograniczony czas nagli, omijam miasto kierując się prosto na północ, do drogi DK8 i nią do Nowinki i Aten.                                                                                                                                                              Jeszcze po drodze robię zdjęcie dla Eli. Na słynnej ósemce z Augustowa do Budziska, dzięki nowo otwartej obwodnicy, można zobaczyć taki obrazek:                                                                                                                                                                                                               A jeszcze w zeszłym roku rowerem nie dało się tędy przejechać, TIR-y tu rządziły.                                                                                          Jeszcze kilkadziesiąt minut i jestem w domu:                                                                                                                                                      90 kilometrów i 7 godzin to podsumowanie tego dnia.  Weekend zakończył się znakomicie - zgodnie z planem przejechałem pierwszy  odcinek Rajdu Dookoła Polski przez 5 wiosek i miast wyznaczonych przez regulamin PTTK. Łącznie ponad 200 kilometrów, 11 godzin czystej jazdy, 16 godzin w drodze i mnóstwo niezapomnianych wrażeń.

  • DST 122.50km
  • Teren 12.00km
  • Czas 06:39
  • VAVG 18.42km/h
  • VMAX 57.80km/h
  • Temperatura 19.0°C
  • Sprzęt Rosynant
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rutka - Suwałki - Wigry

Sobota, 9 maja 2015 · dodano: 13.05.2015 | Komentarze 0

Mój rączy rumak Rosynant nosi mnie na swoim wygodnym fotelu tak dzielnie i skutecznie, że postanowiłem podjąć próbę objechania naszego pięknego kraju zgodnie z regulaminem odznaki "Rajd Dookoła Polski PTTK".
Decyzję musiałem podjąć szybko, bo Kochana Rodzinka zaprosiła mnie na majowy weekend do swojego Domku na Suwalszczyźnie, blisko wyznaczonej trasy rajdu. Jako miejsce startu wybrałem więc Rutkę Tartak, a kierunek w prawo, czyli zgodnie ze wskazówkami  zegara.
Rower na samochód i w drogę:
. . 
Z uroczego domku w Atenach ruszam o godz. 10.oo i po chwili jestem w miejscowości Bryzgiel nad jez.Wigry.                                         
                                                                                                                                                               
Przez Gawrych-Rudę, Płociczno, Suwałki, Jeleniowo dojeżdżam do Rutki Tartak. Czym bliżej, tym bardziej odczuwam północny charakter tych okolic. Robi się zimno. Las ciemny, wilgotny, spokojny krajobraz staje się górzysty, a na drodze ruch coraz mniejszy.

Rutka Tartak to mała wioska turystyczna pięknie położona między wzgórzami i jeziorami. Mieszkańcy zajmują się tu tylko wycinką i obróbką drewna oraz obsługą letniego ruchu turystycznego. Jest cicho, spokojnie, bardzo czysto. Odbudowane drogi, zagospodarowane pole namiotowe na szlaku kajakowym rzeki Szeszupy, ogród zabaw dla dzieci świadczą o dobrym wykorzystaniu
unijnych dotacji.
 
 
Po porcji pysznych pierogów w lokalnej restauracyjce "Kalinka" ruszam na trasę RAJDU DOOKOŁA POLSKI. Jest godzina 14:45.

 
Po 11 kilometrach przy drodze zauważam niewielkie, ale charakterystyczne wzniesienie. To Góra Cisowa - Suwalska Fudżijama, nazywana tak z racji swojego wyglądu - regularnego stożka wystającego nad poziom otoczenia na  80 m. Z wysokością bezwzgl. 256 m n.p.m. jest jednym z najwyższych wzniesień Suwalskiego Parku Narodowego. Jest doskonałym punktem widokowym. Mały odpoczynek od pedałowania i spacer na szczyt z podziwianiem pięknej panoramy.


Dalej przez Jeleniowo - wioskę, która dawno i krótko była miastem, po 17 kilometrach dojeżdżam do Suwałk.To stosunkowo młode miasto jest teraz stolicą regionu. Ostatnie lata przyniosły tu ogromne zmiany. Miasto przyjazne rowerzystom, ciągle się zmienia.
Na zdjęciach powyżej: nowa zabudowa miasta, Muzeum Okręgowe, ścieżki rowerowe przez miasto, Czarna Hańcza - maleńki strumyk. 

Z miasta wyjeżdżam drogą na Sejny, która jest właśnie w przebudowie. Będzie ścieżka rowerowa !
Z małymi kłopotami związanymi z robotami drogowymi docieram do Wigier.



Robi się późno,  Klasztor już zamknięty , ale dostaję jeszcze w recepcji piękną pieczątkę. Byłem tu rok wcześniej, też na rowerze. Zamieszczam kilka zdjęć z tamtego wyjazdu. Zwiedzenie Klasztoru Kamedułów to obowiązek w tym regionie.    
Na zdjęciach: zespół klasztorny od południa, przystań przyklasztorna i zadziwiające skromnością pokoje papieskie.

Taraz dookoła jeziora Wigry, przez Maćkową Rudę, Czerwony Krzyż i Bryzgiel wracam do Aten. Po częściowo zachmurzonym dniu wyszło słońce i ubarwia świat niesamowitym kolorem.
Jeszcze nad Wigrami wstępuję na prywatny punkt widokowy, gdzie można zobaczyć jezioro w zachodzącym słońcu.. Polecam hotel i restaurację "Widok" w Bryzgielu.
Jeszcze chwila i po 122 kilometrach i 9 godzinach wspaniałej wycieczki  ląduję na pysznej kolacji u Agi.




  • DST 170.39km
  • Teren 3.50km
  • Czas 07:33
  • VAVG 22.57km/h
  • VMAX 41.50km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • Sprzęt Rosynant
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do wnuków

Niedziela, 3 maja 2015 · dodano: 04.05.2015 | Komentarze 0

I nadszedł czas na dłuższy wyjazd. 80 km do Moich Kochanych Wnucząt uznałem w sam raz. Wyjazd o 10.oo to wyjątkowo wcześnie, jak dla mnie. Pogoda piękna. I etap - most w Górze Kalwarii - 1 godz. 08 min. to już standard.                                                                                                                                                                                                                                                                                             Następny etap - Łoś. A w Łosiu przekraczam Jeziorkę - to "rzeka mojego dzieciństwa".  Pretekst do odpoczynku. Bardzo dobrze odpoczywają schłodzone nogi :-)                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                              Dalej przez Tarczyn, Żelechów - Kuklówka. To ziemia Chełmońskiego. I chyba rzeczywiście...                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                            Jeszcze tylko kilka km i jestem na miejscu. Razem 84 km. Daleko mieszkają. Potem rodzinna niedziela, pyszny obiad, trochę planów na przyszłość i w drogę powrotną. Jeszcze próba ujarzmienia Rosynanta. Trochę samozaparcia, chwila strachu i Rafał jedzie "na poziomie"...Nie takie to trudne.     Wracam tą samą drogą. Ponieważ  jest już późno, robi się ciemno, wszystko wydaje się inne. Jedzie się szybko, przy opadającej temperaturze trzeba się doubrać. Jeszcze hot-dog na stacji benzynowej w Górze i o 23.30 jestem w domu.                                                                 REKORD - najdłuższa moja trasa zrobiona jednego dnia.                                  No i to chyba pełnia?
Kategoria Wypad pow.100