Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Dziasiek z miasteczka Wilga. Mam przejechane 27402.93 kilometrów w tym 258.80 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.05 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl


Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Dziasiek.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2015

Dystans całkowity:278.20 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:15:45
Średnia prędkość:17.66 km/h
Maksymalna prędkość:68.30 km/h
Suma podjazdów:1200 m
Liczba aktywności:4
Średnio na aktywność:69.55 km i 3h 56m
Więcej statystyk
  • DST 93.70km
  • Czas 04:14
  • VAVG 22.13km/h
  • VMAX 43.60km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • Sprzęt Rosynant
  • Aktywność Jazda na rowerze

Gdy księżyc w pełni...

Niedziela, 27 września 2015 · dodano: 26.10.2015 | Komentarze 0

...nory swe opuszczają wilkołaki, strzygi, wiedźmy i ...rowerzyści poziomi. 
Późnym popołudniem się wybrałem na prom w Maciejowicach. Gdy jeszcze zdążyłem się przeprawić - reszta była konsekwencją.
Kierunek: Dęblin.

Przeprawa przy zachodzącym słońcu z Elektrownią w tle - urocza. Dalej na Kozienice. Po drodze - księżyc złapany w sieć elektrycznych przewodów:

I wieczorny klucz dzikich ptaków odlatujących na południe. " Jesień idzie, nie ma na to rady..."

W wieczornych Kozienicach wywołałem niemałą sensację swoim przejazdem główną ulicą miasta. Takiego cudaka tam jeszcze nie widzieli...

Dalej już tylko ciemniej i żarty się skończyły. Rządzi Księżyc.

Pod Dęblinem kąpie się w Wiśle:


Ponieważ zrobiło się późno, jadę czym prędzej na stację i pociągiem wracamy do domu.
No nie takim! To tylko ozdoba dęblińskiego dworca. My z Rozynantem - tradycyjnie KaeMką. Tylko on biedny znowu na haku :-(
Kategoria Po okolicy


  • DST 78.50km
  • Czas 04:38
  • VAVG 16.94km/h
  • VMAX 38.50km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Sprzęt Rosynant
  • Aktywność Jazda na rowerze

Setkani Lehokol dzień III

Sobota, 12 września 2015 · dodano: 16.10.2015 | Komentarze 0

Program trzeciego dnia zlotu był bardzo bogaty. Przede wszystkim główny przejazd po regionie. Wyjechaliśmy całą grupą o 9.oo.
Dziś było nas więcej, bo dojechali uczestnicy, którzy mieli czas tylko w sobotę i niedzielę. Do naszej, polskiej grupy dołączył tomOjo z Poznania i później live-evil z Łodzi
.




W połowie trasy - obiadek. Tu widać, jak czekamy na dania główne :-))

Trasa taka straszna, że aż naszej koleżance włos się zjeżył cokolwiek....
Dalej po drodze trafiliśmy na lokalne muzeum lotnictwa. Nasi koledzy mają rozliczne zainteresowania, więc nie mogliśmy ominąć.

Tehen w swoim żywiole...

Mały, zgrabny Tiger:

Czy taki wolant nie pasowałby do poziomki?
Zakręcimy, może zapali?

Po wielu wrażeniach przyjechaliśmy do Uherskiego Brodu, gdzie znajduje się fabryka Azuba.

A tam dzień otwarty - zwiedzanie montażowni i bazar - wyprzedaż części i wyposażenia po cenach absolutnie specjalnych. Jak bardzo żałowaliśmy, że ta wyprzedaż była ostatniego dnia, kiedy nasze korony są już się prawie skończyły.



Pełni bardzo gorących wrażeń dotarliśmy wieczorem na Camping w Nivnicach, gdzie po kolacji imprezka z udziałem naszych nowych przyjaciół z Rosji. Piotr z Odessy, Sergiej z Moskwy i Vładimir z Rygi to świetni kompani i specjaliści od konstrukcji i budowy rowerów. TUTAJ adres strony Vladimira. Od kręcenia filmów - TO jest film Sergieja. I od MUZYKI -, która stała się przebojem zlotu. 

I na koniec dnia - wisienka na torcie całego zlotu - nocny przejazd do miasta pod hasłem "światło i dźwięk".




A następnego dnia - to już koniec. Czas powrotu do domu. Piotr i Marek na kołach. My samochodem. "To były piękne dni...."

Kategoria Impreza


  • DST 37.60km
  • Czas 02:29
  • VAVG 15.14km/h
  • VMAX 55.70km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Sprzęt Rosynant
  • Aktywność Jazda na rowerze

Setkani Lehokol dzień II

Piątek, 11 września 2015 · dodano: 19.09.2015 | Komentarze 2

Na piątek organizatorzy przygotowali trasę po okolicy, z trzema wieżami widokowymi po drodze, dla chętnych tylko dojazd do Uherskiego Brodu i zwiedzanie miejscowego browaru. Wybraliśmy wyjazd na wieże. Start był dowolny, droga świetnie oznakowana, więc około 9.oo wyruszyliśmy na trasę. Ale zanim się wszyscy zebrali , zdążyliśmy jeszcze objeździć "Królowę Szos" - śmieszny czterokołowiec z ogromnym silnikiem elektrycznym, bodajże 2 kw. I-malik miał ogromną frajdę.

Wyjazd zaczął się pechowo. Zaraz po opuszczeniu campingu, kolega złapał gumę. Wymiana poszła gładko.

Jechaliśmy do pierwszej wieży ścieżką rowerową. Ba, ale jaką. To autostrada raczej rowerowa:

Teren nie był już taki górzysty, ale podjazdy do samych wież też całkiem, całkiem...

Tehen w akcji:

Tajemniczy uśmiech naszej koleżanki:

Jedziemy dalej. Odpoczynek w słonecznikach:

Do drugiej wieży mieliśmy niezły podjazd, ale potem i zjazd był zacny, choć krótki.
  Wszyscy fotografują: 
Podziwiamy widoki, a potem już przez przedmieścia do Uherskiego Brodu:


Wkrótce dojeżdżamy do małego miejskiego stadionu, a tam już trwają zawody. Oglądamy wyścig ślimaków:


Ponieważ, trochę się spóźniliśmy, nie bierzemy udziału w zawodach, za to przypominamy sobie o głodzie. Kiełbaski wyśmienite, a piąte piwo gratis ;-)

Podczas, gdy trwają zawody, mamy czas na próbowanie i podglądanie. Obie te czynności na zlotach mają bardzo ważne znaczenie i są wykonywane w każdej wolnej chwili. SAC chyba polubił ten dziwny pojazd firmy "Stercl". Gdyby nie potężny silnik, ciężko byłoby go ruszyć z miejsca.

Ten tandem za to był oblegany:
I podglądamy: - jak oni to zrobili? :
  
 

Następny, po zawodach, punkt programu, to ułożony z ludzików i sfilmowany ruchomy symbol poziomki.A wyglądają, jakby grali w "Mam chusteczkę haftowaną..." Z nas zrobiono oparcie fotela. Efekt - na filmie na końcu relacji.

Potem dzienna parada - przejazd wszystkich przez miasto i jazda po okręgu na ryneczku, pod eskortą policji miejskiej.


Po powrocie do campingu - sporo imprez towarzyszących: Opowieść o zimowej wyprawie na Bajkał,  Koncert zespołu ludowego Olsava, Z Francji przyjechał specjalnie Marc Brunet, aby opowiedzieć nam o swojej ponad 6000 km turze Z Francji do Armenii.

Pełni wrażeń z całego dnia, i po wieczornych gawędach przy pysznym czeskim piwie, poszliśmy spać bardzo późno. 
 


Kategoria Impreza


  • DST 68.40km
  • Czas 04:24
  • VAVG 15.55km/h
  • VMAX 68.30km/h
  • Temperatura 23.0°C
  • Podjazdy 1200m
  • Sprzęt Rosynant
  • Aktywność Jazda na rowerze

Setkani Lehokol dzień I

Czwartek, 10 września 2015 · dodano: 18.09.2015 | Komentarze 4

Czyli Zlot rowerów poziomych Uherski Brod, w rejonie Slovacko, w Czeskiej Republice, gdzie w grupie ośmiorga koleżanek i kolegów z Polski spędziłem 5 dni wspaniałej, rowerowej zabawy.
Przyjechaliśmy moim poziomkowozem w środę, we czworo, jako jedni z pierwszych na camping w Nivnicach - bazę Zlotu.


Wkrótce to miejsce wygląda już zupełnie inaczej:

Następnie "wieczorek zapoznawczo - integracyjny":-))

Podczas rejestracji otrzymujemy od organizatora, firmy AZUB,  plan całego zlotu, koszulkę, mapę i inne upominki.
 
Następnego dnia od rana ruszamy wszyscy na trasę. To moje pierwsze prawdziwe spotkanie z górami. Białe Karpaty to pasmo podobne do naszego Beskidu niskiego z najwyższymi szczytami na poziomie 1000 m. Jednak trzeba tam wjechać rowerem. Poziomym. Lekko nie było. Ale od początku. Zbieramy się do wyjazdu:
 W oczekiwaniu na start przeprowadziliśmy parę nieśmiałych testów sprzętu naszego organizatora:        
...i w drogę. Grupa ok. 100 rowerów rozciągnęła się szybko w kilkusetmetrowy wąż, jednak świetnie oznakowana droga nie pozwoliła nikomu sie zgubić.
        
Pierwsze podjazdy okupione wieloma kroplami potu i pierwsza osiągnięta przełęcz:


Potem jeszcze gorzej: - wyżej, stromiej, więcej potu, czasami trzeba pchać.

Ale, wierzcie mi, warto:


W międzyczasie rozdzieliliśmy się na dwie trasy: - krótszą, ok. 50 km z sumą podjazdów ok. 700 m. i dłuższą, ok. 70 km i podjazdami 1200 m. Wybrałem tą ambitniejszą. Po wspinaczce trwającej kilka godzin - nagroda - 300 m w dół. Jazda z szybkością 40 - 70 km/godz. w grupie kilkudziesięciu rowerów przez ok. 15 minut to przeżycie porównywalne tylko z niezłym rollercoasterem. Tarcze hamulców przypalone! Zdjęć ze zjazdu nie ma!  Będzie film. Już jest TUTAJ
Na dole - granica ze Słowacją, którą przekraczamy prawie nie zauważając.

I po słowackiej stronie - zasłużony obiad:

Po obiedzie podobnie. Podjazd, podejście i szalony zjazd. Po ok. 60 km dojeżdżamy do Ucherskiego Brodu.


Jeszcze tylko drobne zakupy,

I dzień kończymy na Campingu pokazem slajdów z wyprawy do Norwegii młodego, ale już doświadczonego Karela Triski.


    

Kategoria Impreza