Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Dziasiek z miasteczka Wilga. Mam przejechane 27402.93 kilometrów w tym 258.80 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.05 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl


Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Dziasiek.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

wycieczka kilkudniowa

Dystans całkowity:9257.01 km (w terenie 95.50 km; 1.03%)
Czas w ruchu:538:54
Średnia prędkość:17.18 km/h
Maksymalna prędkość:84.79 km/h
Suma podjazdów:23047 m
Liczba aktywności:86
Średnio na aktywność:107.64 km i 6h 15m
Więcej statystyk
  • DST 237.83km
  • Czas 13:27
  • VAVG 17.68km/h
  • VMAX 38.72km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • Sprzęt Rosynant
  • Aktywność Jazda na rowerze

Majówka, dzień 11 -Wilga

Sobota, 6 maja 2017 · dodano: 12.05.2017 | Komentarze 0

Z gościnnego noclegu u Eli wyjeżdżamy dość wcześnie. Tu się rozstajemy. Każdy jedzie w swoją stronę, koniec przygody, rzeczywistość wzywa. Jeszcze tylko pożegnalne selfi. Ale zarośnięte mordy ;)))


Ostatni rzut oka na gościnną agroturystykę:



Krótkie, męskie pożegnanie i w drogę do domu.
Przed Ostrołęką ciekawostka. Stary, porządny żuraw nadal sprawdza się na pastwiskach:


W Ostrołęce krótki popas, dalej na Wyszków. Jestem w stałym kontakcie z Lechem, który pognał przodem i już wiem, że promu na Bugu w okolicach Brańszczyka nie ma, więc jedyny most - Wyszków. Skutek jest taki, że szukając skrótów pakuję się w wiejskie drogi, niestety piach. Przypomina mi się Litwa. Za Wyszkowem - Rybienko Leśne i dalej świetna droga do ekspresówki Wyszków - Warszawa i drogą serwisową szybka jazda do Niegowa. Potem trochę dookoła, ale ląduję w przytulnej knajpce w Radzyminie. Pierogi tak duże, że muszę kilka wziąć ze sobą.A tu zaczyna się burza. Jest późno, pada, ruch okropny, bo zła pogoda w sobotni wieczór przegania warszawiaków z pobliskich majówkowych wyjazdów. Powinienem gdzieś zanocować....ale do domu już tak niedaleko.
Koniec końców zajeżdżam do Wilgi o 1:oo w nocy, mokry do ostatniej nitki ale po 237 km zrobionych ostatniego dnia. Jutro niedziela - odpoczniemy.

PODSUMOWANIE:
1557 Kilometrów.  Tutaj dokładna mapa




  • DST 158.75km
  • Czas 07:50
  • VAVG 20.27km/h
  • VMAX 42.55km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Sprzęt Rosynant
  • Aktywność Jazda na rowerze

Majówka, dzień 10 - Myszyniec

Piątek, 5 maja 2017 · dodano: 12.05.2017 | Komentarze 0



  • DST 102.86km
  • Czas 05:27
  • VAVG 18.87km/h
  • VMAX 49.16km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • Sprzęt Rosynant
  • Aktywność Jazda na rowerze

Majówka, dzień 9 -Ateny

Czwartek, 4 maja 2017 · dodano: 12.05.2017 | Komentarze 0



  • DST 142.54km
  • Czas 07:19
  • VAVG 19.48km/h
  • VMAX 47.76km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • Sprzęt Rosynant
  • Aktywność Jazda na rowerze

Majówka, dzień 8 - Druskienniki

Środa, 3 maja 2017 · dodano: 12.05.2017 | Komentarze 0



  • DST 90.20km
  • Czas 06:12
  • VAVG 14.55km/h
  • VMAX 42.30km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • Sprzęt Rosynant
  • Aktywność Jazda na rowerze

Majówka, dzień 7 - Wilno

Wtorek, 2 maja 2017 · dodano: 12.05.2017 | Komentarze 0



  • DST 107.20km
  • Czas 06:03
  • VAVG 17.72km/h
  • VMAX 48.68km/h
  • Temperatura 8.0°C
  • Sprzęt Rosynant
  • Aktywność Jazda na rowerze

Majówka, dzień 6 - Troki

Poniedziałek, 1 maja 2017 · dodano: 09.05.2017 | Komentarze 2

Więc dziś jedziemy tylko we dwóch.
Z Piotrem jesteśmy myślami i w kontakcie telefonicznym.  Ma już pożyczony rower, którym objeżdża okolice, ma telefony i adresy do sklepów rowerowych w Wilnie. Niestety 1 Maj to święto również na Litwie, więc z zakupem nowego koła musi zaczekać do jutra.
Tymczasem my z Lechem ruszamy rano z zimnych Birsztan.  Miasteczko to jest pięknym kurortem sanatoryjnym konkurującym z Druskiennikami.

Spaliśmy w hoteliku na małym przyzakładowym Campingu za 14 Euro. Skończyły się darmowe noclegi. Nie udało nam się na Litwie nawiązać kontakt z kimś z WarmShowers. Ale nocleg wart był swojej ceny.


Leszek wysłał do rodziny inny obraz naszego hotelu:


Niech trochę pozazdroszczą ;))

Jedziemy piękną ścieżką nad Niemnem przez park,


Mijamy Księcia Witolda na koniu,


I zmysłową tancerkę kąpiącą się w fontannie.


Teraz kierujemy się na objazd ruchliwej drogi krajowej A16, Mariampol - Wilno, odkręcamy lekko na południe. Zaciekawieni "Drogą Aniołów", szybko przekonujemy się, że mapom lepiej nie wierzyć.
Droga w przebudowie, anioł tylko jeden i do tego malutki, a dalszy objazd lokalnymi drogami zmusza nas do zanurzenia się w prawdziwy litewski, puszczański interior.




W końcu dojeżdżamy do ASFALTU! Mijamy po drodze wieś Butrymowicze:
Gdzie odnajdujemy ślady bardzo starej świetności budownictwa drewnianego:


Trafiamy do przydrożnej galerii kamiennych rzeźb:


Pijemy kawę w restauracji na prywatnym lotnisku sportowym:


I wreszcie udaje nam się pod wieczór zabrać d...y wTroki:


Teraz telefon do Piotra, kilka wskazówek, kilka kilometrów i rzucając po drodze okiem na słynny Zamek na Wyspie - znów jedziemy wszyscy razem, na zasłużoną kolację u pani Krysi.

                                                 











  • DST 135.42km
  • Czas 07:46
  • VAVG 17.44km/h
  • VMAX 52.57km/h
  • Temperatura 8.0°C
  • Sprzęt Rosynant
  • Aktywność Jazda na rowerze

Majówka, dzień 5 - na pn. wschód

Niedziela, 30 kwietnia 2017 · dodano: 09.05.2017 | Komentarze 0

Dziś Niedziela. Lechu wyjeżdża z gościnnych Aten pierwszy, spieszy się do kościoła w Gibach. My z Piotrem dojeżdżamy do niego po godzinie z hakiem. Dalej jedziemy razem w kierunku litewskiej granicy. Poranek jest chłodny, ale pomaga nam silny zachodni wiatr.


Wkrótce robimy sobie focię na granicy:


Tak. Zgadliście, jedziemy na Litwę!
Tu dramatyczny litewski krajobraz sfotografowany przez Piotra:


Kierujemy się na Łoździeje,  potem na wschód na Sereje i na północ, na Metele. Jedziemy szybko mimo chłodu i ciekawie rozglądamy się po litewskim krajobrazie. Natrafiamy na częsty później widok starych  drewnianych zagród.


W Metelskim Parku Narodowym Lechu próbuje swoich sił na starym litewskim dębie:


Zabieramy Wyrwidęba w dalszą drogę i nad jeziorem trafiamy na nowoczesną wieżę obserwacyjną, która na prawdę robi wrażenie:



Chwilę później podziwiamy z niej widoki kosztem kilkominutowej wspinaczki.
Dalej kierujemy się na północ. Tutaj jedziemy przez piękny litewski krajobraz jeszcze trzej:


Ale wkrótce, zupełnie nagle w tylnym kole Piotra pęka obręcz. Boczna ścianka obręczy przetarta częstym hamowaniem po prostu nie wytrzymuje nacisku mocno napompowanej dętki i rozchodzi się na zewnątrz, na odcinku kilku centymetrów. Naturalnie koło blokuje się o hamulec. Na szczęście na płaskiej drodze, przy małej prędkości. Wypadku nie ma, ale Piotr dalej nie pojedzie. Nikt nie wozi ze sobą zapasowego koła.
Sytuacja jest dość dramatyczna. Z głów nam dymi, tak myślimy, co robić?
Decydujemy poprosić Agę, żeby przyjechała te 100 km z Aten samochodem i zabrała do siebie Piotra z rowerem. To oznacza dla niego koniec wycieczki. Ale nic lepszego nie przychodzi nam do głowy. Ze spuszczonymi głowami żegnamy się z Piotrem zostawiając go na przystanku umówionego z Agnieszką, a sami z Lechem ruszamy w dalszą drogę. Nocleg mamy zaklepany na kempingu w Birksztanach, to jeszcze kawałek drogi.
Jedziemy na skróty lokalną drogą i szybko przekonujemy się co to jest litewska żwirówka.
Po drodze cały czas myślimy i rozmawiamy o Piotrze. Nie wiem komu z nas wpadł ten pomysł, ale wydaje się na tyle dobry, że dzwonimy zaraz do Piotra. Proponujemy, żeby zamiast wracać do Polski, poprosił Agę o podrzucenie do Trok, na miejsce naszego następnego noclegu. Bo gdzie, jak gdzie, ale w Wilnie - 30 km od Trok - takie koło powinien kupić. Dziś niedziela, ale jutro...
I tak się stało. Wieczorem dostaliśmy potwierdzenie, że Piotr jest w Trokach w pensjonacie przemiłej pani Krysi. A następnego dnia rano mąż Agi potwierdził, że szczęśliwie, choć późno w nocy wróciła z nieplanowanej wycieczki na Litwę.
Dzięki Agnieszka, uratowałaś Piotrowi wycieczkę.

My z Lechem, tymczasem dojechaliśmy na nocleg do Birksztan ciesząc się po drodze ze spotkania z Niemnem.









  • DST 119.20km
  • Czas 06:12
  • VAVG 19.23km/h
  • VMAX 47.76km/h
  • Temperatura 9.0°C
  • Sprzęt Rosynant
  • Aktywność Jazda na rowerze

Majówka, dzień 4 - na wschód

Sobota, 29 kwietnia 2017 · dodano: 08.05.2017 | Komentarze 1

Jako się rzekło, spaliśmy ostatnio dużo. Bo lało. Trzech facetów w bardzo dobrych humorach i żadnej kobiety na małej powierzchni kilkuosobowego jachtu. Potraficie to sobie wyobrazić? Nie potraficie.
Wnętrze szybko wyglądało jakbyśmy dopiero co przepłynęli Horn w największym ze sztormów, a nie spokojnie cumowali za falochronami w giżyckiej Ekomarinie.
   
 

Wczoraj tylko raz wyszliśmy na miasto po zakupy, ale deszcz zniechęcał do czegokolwiek więcej. Za to dziś od rana, mimo pochmurnej jeszcze i niepewnej pogody, szybko doprowadziliśmy siebie i nasz jacht do porządku i w drogę.
W Wydminach trafiamy na dymiący pojazd przed sklepem. Szybko ustawiamy się w małej kolejce i kupujemy pyszne kaszanki z prywatnej masarni. Miła pani podgrzewa nam jeszcze raz, żebyśmy mieli na pewno gorące.
    

Następny większy postój w Olecku. Tutaj mały posiłek w barze "Koala"

Po drodze, w małej wiosce Wieliczki natrafiamy na ponad 350 letni kościółek modrzewiowy o ciekawej historii.





W Dowspudzie znajdujemy wielki bunkier z II wojny światowej, który miejscowy przedsiębiorca przerabia na restaurację. Z mieszanymi uczuciami i podziwem dla inicjatywy dajemy się oprowadzić po podziemnej, starej części bunkra.
Jednak kibicujemy przedsięwzięciu. To jest z gatunku "zamiany czołgu na kwietnik".


Jedziemy szybko, z wiatrem, wypoczęci, więc wcześnie po południu spotykamy się z następnymi gospodarzami w Dowspudzie. Oglądamy tam ruiny pałacu Paca. To ten z powiedzenia "wart Pac pałaca, a pałac Paca..."


Jest zimno, więc dość łatwo dajemy się przekonać do przejażdżki samochodem w urokliwe miejsce w pobliskim lesie.
Kapliczka nad Rospudą jest lokalnym miejscem kultu znanym jako "Święte Miejsce".   Lechu z Babą Jagą w Świętym Miejscu.
A tu skorzystaliśmy z okazji, że ma kto nam zrobić zdjęcie.

Jeszcze 30 km bez sakw, które pojechały samochodem i grzejemy zmarznięte cielska na prawdziwym "przypiecku" w starej suwalskiej chałupie zamienionej na letnisko przez moją kuzynkę i jej rodzinę.

Tutaj nakarmieni i wykąpani rozgrzejemy się dokładnie w towarzystwie między innymi - miejscowego gospodarza.
No a jak nie, jak tak?


A gdzie to wszystko?  W najprawdziwszych Atenach!








  • DST 165.30km
  • Czas 09:39
  • VAVG 17.13km/h
  • VMAX 49.19km/h
  • Temperatura 11.0°C
  • Sprzęt Rosynant
  • Aktywność Jazda na rowerze

Majówka, dzień 3 - na wschód

Czwartek, 27 kwietnia 2017 · dodano: 07.05.2017 | Komentarze 2








Od dziś jedziemy już we trzech:

( foto Tajo )

Dziś drogę zaczynamy od zwiedzenia zamku w Ostródzie. Nie zrobił na nas większego wrażenia.


Dalej kierujemy się na Dobre Miasto. I jedziemy, bo to daleko...
    

Kilkanaście km przed Dobrym Miastem znaki o zamkniętej dalszej drodze i długi objazd. Nie z nami takie numery. Ryzykujemy i jedziemy dalej. Do czasu:

Okazało się, że bobry zbudowały obok drogi żeremia i tak skutecznie ją podtopiły, że się zarwała na długości kilkudziesięciu metrów.

Ciężko było, ale jak nie my, to kto?


 W nagrodę w nieodległym Dobrym Mieście - pizza!


Dalej przez Jeziorany, Lutry kierujemy się w stronę Giżycka, gdzie mamy umówiony przez warmshowers nocleg.
....więc jedziemy, bo to daleko...


Dłuższy postój robimy dopiero w Reszlu, żeby zwiedzić tutejszy zamek krzyżacki:
        
      

Ruszamy w dalszą drogę:
  ...żeby po paru kilometrach dojechać do Bazyliki w Świętej Lipce:


Przepiękny barokowy kościół wymaga czasu na dokładne zwiedzenie, my tylko zajrzeliśmy do środka, żeby zobaczyć organy:


I wkrótce pędziliśmy dalej wjeżdżając na moje ukochane Mazury:


Już o zmroku dotarliśmy na miejsce noclegu:
  Tym razem był to jeden z jachtów właściciela firmy czarterowej, który sam będąc zapalonym rowerzystą, udostępnił nam jako lokum, w ramach darmowej wymiany noclegów przez organizację WarmShowers.org.

Więc tę noc spędzimy na wodzie! Na dużym, prawdziwym jachcie! Cieszycie się? Bo ja tak.

Tym razem prognoza na dzień jutrzejszy nie pozostawia żadnych wątpliwości. Będzie lało!
Więc telefon do właściciela jachtu: - tak, oczywiście, możemy zostać jeszcze jedną noc. Na tym jachcie, albo na innym, bo pojutrze zaczyna się żeglarski sezon - długi, majowy weekend. Jachty muszą być przygotowane dla pierwszych gości.
Jeszcze telefon do Agi, gospodyni naszego następnego noclegu, o spóźnieniu o jedną dobę i możemy myśleć o spaniu.
W Giżycku śpimy noc, dzień i noc. A co? Należy nam się!







  • DST 129.80km
  • Czas 07:20
  • VAVG 17.70km/h
  • VMAX 53.90km/h
  • Temperatura 7.0°C
  • Sprzęt Rosynant
  • Aktywność Jazda na rowerze

Majówka, dzień 2 - na północ.

Środa, 26 kwietnia 2017 · dodano: 07.05.2017 | Komentarze 0

Dziś nie pada, ale strasznie zimno. Ruszamy raniutko, bo nasi gospodarze wcześnie wychodzą do pracy. Krótkie, serdeczne podziękowania, pożegnanie i w drogę. Wcześnie - wyjeżdżamy z pustego miasta.


Jedziemy, bo mamy daleko...


Za Konopkami przy drodze dziwna wieża obwieszona antenami:


W Mławie ratujemy się od zimna gorącą kawą i wielkimi ciastkami:


W Działdowie znajdujemy Interaktywne Muzeum Zakonu Krzyżackiego. Mamy tam sporo zabawy. Polecamy każdemu, ale dzieciom najbardziej.


Rycerz zakonny Lech Poziomy Wielki:


Za ujawnienie jego prawdziwego ego, zemścił się na autorze srogo:


Dla naszych pań  też znaleźliśmy prezent. A może Wam się przyda?


Po wielce pouczającej wizycie w muzeum, przejeżdżamy przez Działdowski rynek, gdzie dwa najważniejsze budynki w mieście sąsiadują ze sobą:


Teraz jesteśmy mimo zimna, w tak bojowych nastrojach, że ruszamy na Grunwald! Jedziemy, bo to daleko...


Pola Grunwaldu osiągamy już prawie wieczorem. Zwiedzamy miejsca przygotowane do obchodów rocznic i rekonstrukcji Bitwy:




Machina bojowa. Słabo wtedy budowano, bo przetrwała tylko jedna...


Już o zmroku dojeżdżamy do Ostródy, gdzie w restauracji Kresowa spotykamy się z Piotrem i po wspólnej kolacji  kierujemy się na nocleg do gospodarzy, którzy w zastępstwie kolegi, zgodzili się udzielić nam gościny. Znów bardzo sympatyczny wieczór przy piwie i rozmowie o rowerowych włóczęgach, o rowerowych kłopotach i radościach. A gorący prysznic po takim zimnym dniu, to czysta przyjemność. Warmshowers rule!