Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Dziasiek z miasteczka Wilga. Mam przejechane 27402.93 kilometrów w tym 258.80 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.05 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl


Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Dziasiek.bikestats.pl
  • DST 18.40km
  • Czas 01:06
  • VAVG 16.73km/h
  • Temperatura 10.0°C
  • Sprzęt Góral - Anglik
  • Aktywność Jazda na rowerze

Richmond

Niedziela, 26 lutego 2017 · dodano: 27.02.2017 | Komentarze 2

Spacer zaczynamy dziś znowu od Gunnesbury Park i dalej jedziemy przez Gunnesbury Cementary.
Na tym bardzo polskim cmentarzu  znajduje się najstarszy pomnik poświęcony ofiarom Katynia. Wzniesiony staraniem tutejszej polonii, już od 1976 roku przypomina o tym tragicznym wydarzeniu.




Tlumaczenie chyba zbyteczne?



A to jeden z wielu nagrobków, które oglądamy z zaciekawieniem...

...Podczas zwiedzania słyszymy od czasu do czasu nad głowami jakieś głośne wrzaski....


Dalej, znowu lewą stroną ulic dzielnicy Kew dojeżdżamy
do Tamizy.


...Tylko 10 stopni ciepła, a na rzece wioślarze, jak by to była wiosna, a nie środek zimy.



Dalej jedziemy w dół rzeki ścieżką pełną niedzielnych spacerowiczów. Nie mogę się nadziwić, że jesteśmy ciągle na terenie Londynu. To chyba jest Londyn trochę inaczej..?



W pewnym momencie przejeżdżamy pod linią samolotów nalatujących na Heathrow, dosłownie jeden za drugim...Tuż nad głowami.
. To jednak jest Londyn!

Tuż przed samym Richmond mijamy przegradzający Tamizę most, który okazuje się jedną z 49 budowli rzecznych utrzymujących na rzece żeglowną głębokość niezależnie od pływów i stanu wody wynikającego z opadów lub suszy. Jednocześnie mają one nie dopuścić do czasowego osuszenia koryta rzeki, co zagrażało by rybom i innym rzecznym żyjątkom.

Przegroda taka składa się z jazu o nastawnych bramach i wielkiej śluzy przytulonej do lewego brzegu.
Richmond Lock and Weir służy od 1894 roku i naprawdę robi wrażenie.

Ciekawostką jest to, że za przejście po moście na drugą stronę rzeki,  do St. Margarets, pobierano kiedyś opłatę - 1 pensa.

Teraz jeszcze kilka minut mniej dzikiej ścieżki i wjeżdżamy do Richmond. To małe urocze miasteczko, które jest formalnie dzielnicą wielkiego Londynu.
Mijamy pełen niedzielnych gości pub "Biały Krzyż" i na małym zabytkowym ryneczku, znajdujemy targową imprezę z ciepłymi hot-dogami i pyszną kawą serwowaną prosto z małego vana przez sympatycznego Węgra. 



Richmond to piękne miasteczko.  Odwiedzajcie!

Powrót do domu zaczyna się od niespodzianki!
Pół godziny odpoczynku w Richmond wystarczyło, żeby rzeka wezbrana przypływem, zalała nam drogę powrotną.
Tak wygląda brzeg zaraz po naszym przyjeździe:


...A tak, gdy chcieliśmy odjechać chodnikiem tuż nad wodą:


Musieliśmy ominąć zalaną ścieżkę i potem wyżej już położoną jej częścią, bez przeszkód wróciliśmy do Kew i dalej do Ealing.
Okazuje się, że w Anglii przypływy i odpływy morza działają nawet na rowerzystów :-)))






Kategoria Zagranicą



Komentarze
Dziasiek
| 21:35 poniedziałek, 6 marca 2017 | linkuj Dużo jest śladów polskości w Londku, tylko potrzeba więcej czasu, żeby je odnaleźć.
https://www.youtube.com/watch?v=5MF5Wwj3Fj0
nahtah
| 16:02 czwartek, 2 marca 2017 | linkuj Są i polskie klimaty, to prawie jak u siebie.;)))
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!