Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Dziasiek z miasteczka Wilga. Mam przejechane 27402.93 kilometrów w tym 258.80 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.05 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl


Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Dziasiek.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

Wypad pow.100

Dystans całkowity:11598.00 km (w terenie 93.00 km; 0.80%)
Czas w ruchu:583:13
Średnia prędkość:19.89 km/h
Maksymalna prędkość:66.30 km/h
Suma podjazdów:10796 m
Suma kalorii:11421 kcal
Liczba aktywności:85
Średnio na aktywność:136.45 km i 6h 51m
Więcej statystyk
  • DST 110.30km
  • Czas 05:11
  • VAVG 21.28km/h
  • VMAX 44.80km/h
  • Temperatura 13.0°C
  • Sprzęt Rosynant
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do roboty

Środa, 13 kwietnia 2016 · dodano: 13.04.2016 | Komentarze 0

Niemanie samochodu ma swoje dobre strony.  Jak się musi do roboty, to można autobusem, można pociągiem, ale najlepiej rowerkiem.   Traska Wilga - Warszawa przez Górę, Siedliska, Chyliczki, Kierszek, Las Kabacki. Z powrotem do Otwocka, pociągiem do Garwolina i do domku.
Kategoria Wypad pow.100


  • DST 108.80km
  • Czas 05:04
  • VAVG 21.47km/h
  • VMAX 38.10km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • Sprzęt Rosynant
  • Aktywność Jazda na rowerze

Jak świątecznie, to rodzinnie...

Poniedziałek, 28 marca 2016 · dodano: 30.03.2016 | Komentarze 0

...i rowerowo. Najbliżej do rodzinki, to do Zalesia. W jedną stronę przez Sobików i Zalesie Górne, z powrotem przez Konstancin i Obory. U rodzinki prawdziwe Święta. Był zastawiony stół, były pogaduchy i były skypy ze Szwecją. Po bożemu...                                                    

  • DST 103.20km
  • Czas 04:23
  • VAVG 23.54km/h
  • VMAX 48.70km/h
  • Temperatura 10.0°C
  • Sprzęt Rosynant
  • Aktywność Jazda na rowerze

Świąteczny spacer

Niedziela, 27 marca 2016 · dodano: 28.03.2016 | Komentarze 2

Ciepło, 10 stopni, słońce, czas na popołudniowy spacer. Wybrałem odwiedziny u Brata. W Warszawie. Jedzie się świetnie. Baksztag prawego halsu, prędkość często powyżej 30 km/godz. Już po 50 km wjeżdżam na pierwszą ścieżkę rowerową. Wał Miedzeszyński.                                                                                                                                                                                                             Teraz trzeba przejechać przez Wisłę. Mój ulubiony most Siekierkowski.                                                                                                                                                                         Z mostu widać wieżowce Centrum, z charakterystyczną iglicą Pałacu Kultury, niestety pod słońce.                                                                                                                             61 kilometrów i niecałe 3 godziny z odpoczynkami, i jestem na Puławskiej. Warszawa świątecznie pusta.                                                                                                                  Miła wizyta, pyszne ciasto, z powrotem jadę do pociągu. Mam sporo czasu, więc aż do Józefowa. Potem z Rudy Talubskiej jeszcze 20 km do domu. Lubię takie Święta.

  • DST 124.20km
  • Czas 06:07
  • VAVG 20.31km/h
  • VMAX 48.90km/h
  • Temperatura 5.0°C
  • Sprzęt Rosynant
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do sklepu

Niedziela, 13 marca 2016 · dodano: 14.03.2016 | Komentarze 0

Piękne słońce wygnało mnie z domu. Ale temperatura 4 stopnie i silny północno-wschodni wiatr szybko wystudziły mój zapał do dalekiej jazdy. Na szczęście miałem nowy, śliczny, czerwony kubraczek i pedały spd do wypróbowania. Oraz cel: rowerowe zakupy dla Najmłodszego w Decathlonie. Najbliższy sklep w Piasecznie ~~47 km. Więc po drodze  do Rodzinki, gdzie zostałem uwieczniony z powodu ślicznego kubraczka.                                                                               Po obiadku i miłej rodzinnej pogawędce, już o zmroku docieram do sklepu:                                                                                                                                                                Tłok jak w niedzielę. ( Ach prawda, to jest niedziela!) Zakupy nieudane. Ale chęć się liczy i pretekst.Powrót trochę dookoła i tak następna setka pękła. Zmarzłem, ale bardzo fajna wycieczka. I kubraczek i pedały i nowe buty wielce ok.!
Kategoria Wypad pow.100


  • DST 114.00km
  • Czas 05:09
  • VAVG 22.14km/h
  • VMAX 49.60km/h
  • Temperatura 5.0°C
  • Sprzęt Rosynant
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do Zalesia

Niedziela, 14 lutego 2016 · dodano: 17.02.2016 | Komentarze 0

Nareszcie bez bólu kręgosłupa, więc trochę mnie poniosło. Pogoda piękna, rower chodzi jak zegarek. Wspaniała wycieczka. Pyszny rodzinny obiadek. W tamtą stronę przez Sobików, Zalesie Górne, z powrotem przez Konstancin, Słomczyn.
Kategoria Wypad pow.100


  • DST 131.30km
  • Czas 06:01
  • VAVG 21.82km/h
  • VMAX 56.30km/h
  • Temperatura 23.0°C
  • Sprzęt Rosynant
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do Warszawy znowu

Środa, 19 sierpnia 2015 · dodano: 19.08.2015 | Komentarze 0

Trochę do pracy, trochę po zakupy, trochę dla wyczynu. Do Stolicy - fajnie, średnia 24, no a potem moja nieulubiona jazda po ścieżkach rowerowych i powrót ostrym beidewindem lewego halsu, pod wiatr 3 - 4 st. Beauforta. W Wawie próbowałem zobaczyć "najniższy od 200 lat stan wody w Wiśle". Z mostu Siekierkowskiego nic takiego nie widać:
 
Ale gdy dojechałem do sklepu koło przystani YKP-u na Wale Miedzeszyńskim, to widać jak daleko odsunęła się woda:

No do tego ucha, to trudno byłoby zacumować:

Kategoria Wypad pow.100


  • DST 106.10km
  • Czas 04:35
  • VAVG 23.15km/h
  • VMAX 53.50km/h
  • Temperatura 35.0°C
  • Sprzęt Rosynant
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do Warszawy i Zalesia

Wtorek, 11 sierpnia 2015 · dodano: 12.08.2015 | Komentarze 0

Następny wyjazd  na spotkanie z powracającymi. Tym razem miłe popołudnie z "Siostrą" na stałe mieszkającą w Stanach. W trakcie rozmowy przykra konkluzja, że w pewnym okresie więcej naszych równolatków wyjechało, niż zostało w kraju.
Trasa wycieczki, to: Wilga - Ruda Talubska, pociąg do Anina. Okrrrropna jazda po Warszawie - do Służewca. Sprawy służbowe. I powrót przez Piaseczno, Zalesie Dolne, Zalesie Górne, Czaplinek, Górę Kalwarię.
A tak ostatnio dozbroiłem mojego Rosynanta:
Kategoria Wypad pow.100


  • DST 108.30km
  • Czas 04:39
  • VAVG 23.29km/h
  • VMAX 48.90km/h
  • Sprzęt Rosynant
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do Piaseczna

Niedziela, 2 sierpnia 2015 · dodano: 12.08.2015 | Komentarze 0

Wakacje to pora spotkań z emigrantami. Na takie spotkanie z Kuzynem do Piaseczna. Trasa klasyczna: Góra Kalwaria, Dębówka, Konstancin, Jastrzębie, Piaseczno. Po długich i sympatycznych gadułach, już po ciemnku z powrotem przez Górę do domu.
Tylko tym razem wyjechałem w środku dnia:
A przy okazji odkryłem jeszcze jeden mostek na "rzece mojego dzieciństwa". I pomyśleć, jaki dumny byłem kiedyś, gdy udało mi się ją przepłynąć z jednego brzegu na drugi!
Kategoria Wypad pow.100


  • DST 122.30km
  • Czas 05:19
  • VAVG 23.00km/h
  • VMAX 59.80km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Sprzęt Rosynant
  • Aktywność Jazda na rowerze

A miało być tak pięknie...

Wtorek, 21 lipca 2015 · dodano: 21.07.2015 | Komentarze 2

Wybrałem się na kolejny wypad do Warszawy, na spotkanie z dawno niewidzianymi przyjaciółmi i na spotkanie z klientami. Do Warszawy jechało się świetnie, 52 km ze średnią 25 km/h. Jazda po mieście już gorzej, nieustannie denerwuje mnie konieczność szukania ścieżek rowerowych, które zaczynają się i kończą zawsze nie wiadomo gdzie. Najchętniej jechałbym stale po jezdni, ale muszę unikać zdziwienia pana policjanta, gdy zaraz obok pokaże się mały fragment czegoś trochę tylko lepszego od carskiej dróżki, ale za to oznakowanego niebieskim krążkiem z narysowanym rowerkiem. I ciągle te światła na skrzyżowaniach. I Ci nieprzytomni piesi, którzy nie odróżniają chodnika od ddr. Srednia spada natychmiast do 22. 
Wizyta u Kochanych Przyjaciól bardzo. Sprawy służbowe załatwione, w drodze powrotnej chcę zahaczyć o Tabor. Tam pracuje poziomy kolega, z którym już dawno się umawiałem. Oczywiście nie mam mapy, a chcę ominąć ruchliwą 50 -tkę. Więc odpalam nawigację, wklepuję rowerek zamiast samochodu... i to był błąd, który mnie dużo kosztuje.
Początkowo wszystko ok. - prom na Wiśle w Gassach, Karczew, Janów i Brzezinka ładną asfaltową drogą i naraz nawigacja upiera się na drogę polną. Początkowo wygodna i szeroka powoli kieruje się w szczere pole i potem z każdą chwilą staje się coraz gorsza...Aż w końcu nie da się jechać.

Dalej jeszcze gorzej:
 
....Trzeba rower przenosić przez przeszkody. Sprawdzam na smartfonie dalszą drogę. 2.2 km takiej samej. Piechotą to ok. 0,5 godz, więc idę, a właściwie brnę przez BAGNO. Dobrze, że to po czym idę wygląda na jakąś groblę.
No i już po ok. 1 godz. przedzierania się przez las i przepychania roweru przez kałuże i kolejne przeszkody docieram do przejścia przez drogę "50" w miejscowości Tabor. Po drugiej stronie już cywilizacja. Stacja benzynowa i kolega, który przyjechał do pracy świetnym trójkołowcem ze wspomaganiem elektrycznym. Oczywiście własnej konstrukcji.
Dalej znowu bardzo miło minęła godzinka na gadułach o naszych rumakach.
Potem jeszcze na deser paskudna wywrotka w drodze do domu na szutrowym fragmencie drogi. Rosynant nie lubi żdnej sypkiej nawierzchni, a ja czasem o tym zapominam. Teraz leczymy otarcia kolan i  lydki.
Kategoria Wypad pow.100


  • DST 117.20km
  • Czas 05:42
  • VAVG 20.56km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • Sprzęt Rosynant
  • Aktywność Jazda na rowerze

Jest nas coraz więcej?

Niedziela, 12 lipca 2015 · dodano: 13.07.2015 | Komentarze 1

Nas - poziomych. Jadę sobie po dwutygodniowo-mazursko-żeglarskiej przerwie do Rodzinki w okolicach Piaseczna, po kawce ruszam od Kuzyna w kierunku Żabieńca, a z boku, z leśnej drogi od Zimnych Dołów kawalkada rowerów nadjeżdża. Przyspieszam nieco, żeby mieć trochę miejsca, patrzę w lusterko i...oczom nie wierzę. W czołówce peletonu za mną, niskie coś i kręcące pedałami z przodu pędzi. 
Zwalniam oczywiście i za chwilę - piątka z kolegą Tehenem na poziomce, który z kilkoma pionowymi zza Grójca wraca. Pół minuty rozmowy w czasie jazdy, ale konkretnej i wiele następstw przynoszącej. Potem on w lewo z kolegami na Piaseczno, ja prosto w kierunku Konstancina. Co za spotkanie!
A to nie koniec.
Wracam do Wilgi przez Konstancin, Obory, Cieciszew. I na wąskiej dróżce wśród pól widzę daleko z przeciwka światełko ostro mrugające. Nisko jakoś. A nad nim jakby nic nie ma. Ki czort? Ciut bliżej podjeżdżam i łapa w górze kolegi Bzaborowa mnie wita. Jego pojazd niziutki, pomarańczowo-kufrowy bardzo charakterystyczny. I znowu graba, chwila sympatycznej wymiany: - ty skąd i dokąd, kilka propozycji na przyszłość i ciągle zaskoczenie, że góra z górą się nie zejdzie....
Uwierzylibyście?  
Kategoria Wypad pow.100