Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Dziasiek z miasteczka Wilga. Mam przejechane 27402.93 kilometrów w tym 258.80 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.05 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl


Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Dziasiek.bikestats.pl
  • DST 62.44km
  • Czas 04:06
  • VAVG 15.23km/h
  • VMAX 67.53km/h
  • Temperatura 28.0°C
  • Podjazdy 624m
  • Sprzęt Rosynant
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Setkani lehokol Sternberg - dzień III

Sobota, 26 sierpnia 2017 · dodano: 05.09.2017 | Komentarze 2

Jutro wyjeżdżamy, więc jest to dla nas ostatni dzień zlotu. Jednocześnie to najbardziej liczna wycieczka na zlocie. Przyjechało sporo osób niezarejestrowanych. Jest nas wszystkich dziś około setki.
Trasa krótka, ale program bardzo bogaty.

Najpierw jedziemy na rynek w Sternberku i odstawiamy paradę jeżdżąc dookoła. Niestety to sobota rano i publika nie dopisała.
     

Potem jedziemy na Święty Kopeczek. Zupełnie nie wiemy co to jest, ale wkrótce się okaże. Bardzo długo tylko ścieżką rowerową.



Po drodze odpoczynek w restauracji. Tu widać, jak nas jest dużo.



Po coli, kawie i co tam jeszcze było, jedziemy dalej.
Wkrótce wjeżdżamy na drogę wijącą się stromo pod górę. Podjazd tak ok. 6 - 8 procent ciągnie się ok. 2 km. Już się cieszę na zjazd tą drogą, niestety przedwcześnie. Na górze spoceni, zmęczeni stajemy pod ogromną Bazyliką.



Okazuje się, że w tej zlaicyzowanej Czechii są i takie - piękne i ogromne miejsca kultu religijnego. Jest to "Bazylika Mniejsza", choć dla nas ogromna. No i przy wejściu znajdujemy:



Wnętrze ogromne i piękne:



I położenie bazyliki prześwietne, bo na "kopeczku", panorama na dolinę znakomita.



Milek zarządził wspólną fotę na schodach bazyliki. Rzeczywiscie trudno o lepsze miejsce. Tu widać, jak zbieramy się do zdjęcia:



Było zwiedzanie, odpoczynek, lody.
Teraz zjazd z kopeczka, ale - niespodzianka na drugą stronę. Nie szkodzi, zjazd wspaniały, o mało nie złamałem swojego rekordu z zeszłego roku. Tym razem jednak tylko 67 km/godz.
I przez las dojeżdżamy do następnego wzgórza. A na nim TWIERDZA. Tak. Ogromna twierdza. Zwiedzamy. 
Tereny te były miejscem ;icznych wojen, miedzy innymi o Śląsk. Bogaci Habsburgowie prowadząc wojny z Prusami ufundowali pas fortyfikacji wokół Ołomuńca, które następnie zostały w XIX wieku zamienione w największy w środkowej Europie system fortyfikacji. Zwiedzamy jedną z twierdz odrestaurowaną przez prywatnych właścicieli. Robi wrażenie ogromem i trudem włożonym w przetworzenie skalnej góry w wojskową budowlę.



Po długim spacerze po forcie dojeżdżamy na obiad "U Zedniku". Gulasz dla wszystkich. I piwo. Gulasz nakłada nam stary kucharz, który świetnie mówi po polsku. Nauczył się oglądając w latach osiemdziesiątych polską telewizję. Oglądał nocami. Ech ta nasza pokręcona historia...



Po obiedzie tradycyjnie sami - polską grupą - prowadzi Lechu, wracamy do kempingu. Nie dajemy się zatrzymać kolegom Czechom po drodze na kolejny odpoczynek. Znamy już te czeskie odpoczynki na trasie.



To nie koniec atrakcji na dziś. To, zaryzykowałbym, dopiero początek. Bo po zmroku jedziemy do Sternberku na nocną  paradę, wzbudzając światłami i hałasem duży entuzjazm gapiów, Potem odbywa się nocne zwiedzanie klasztoru. Ogromnego. Początkowo mój organizm się buntuje, ale wdzięk, swada i humor przewodnika oraz popisy muzyki i śpiewu sakralnego - rozbudzają i czynią zwiedzanie ciekawym. A asystowanie bezpośrednio przy klawiaturze wielkich  organów kościelnych i wysłuchanie Toccaty Bacha z 13 - to sekundowym pogłosem nawy wielkiego kościoła było dla mnie przeżyciem, które będę długo pamiętał.
Już późno w nocy zwiedzamy Ecce Homo Park, multimedialne muzeum wyścigów samochodowych. Dla entuzjastów sportów motorowych - wielka gratka, no może nie o takiej nocnej porze i po tylu doznaniach.

Zdjęć nie ma, bo nadmiar wrażeń wyczerpał baterię.

W obawie przed burzą wracamy pędem do kempingu, żeby wreszcie odpocząć przed jutrzejszym wyjazdem w drogę powrotną do Polski. Jest godzina 23.30, a tu bracia Czesi zapraszają na ognisko. Nie honor odmówić.
Nie pamiętam jak dostałem się tej nocy do łóżka, pamiętam tylko, że była 3.oo rano. To był dzień...













Komentarze
Dziasiek
| 22:08 sobota, 9 września 2017 | linkuj No dziś, w sobotę było koło 100 rowerów.
nahtah
| 17:28 sobota, 9 września 2017 | linkuj Jest was tam, zliczyć nie sposób.;)))
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!